Co roku postanawiam sobie, że się zmienię. Wymyślam noworoczne postanowienia, przygotowuje plany dnia oraz układam harmonogramy różnych aktywności. I w zasadzie na tym kończy się moja chęć zmiany jakości życia. Kiedy już przychodzi co do czego to albo jestem zbyt zmęczona aby uczyć się angielskiego, albo dzieci płaczą pół wieczora, albo Mąż kusi kolejnym odcinkiem serialu. A następnego dnia to już wszystko nie ma sensu, bo przecież ten wspaniały początek nowego życia już minął a zaczynać w połowie tygodnia tak wielkie zmiany to bez sensu. W konsekwencji czekam do kolejnego poniedziałku i znów nie biorę się do działania, bo coś mnie odsuwa od planów. A jak już dwa poniedziałki są zmarnowane to trzeba poczekać do pierwszego dnia kolejnego miesiąca albo roku. I tak leci rok za rokiem a ja stoję w tym samym miejscu. Co roku obiecuje poprawę. I co roku nie dotrzymuję danego sobie słowa. W tym roku postanowiłam to zmienić. Nie wiem czy mi się uda , ale chcę spróbować, bo mam już dość sprzą...